Nowy Rok .... nowe ....

Od Nowego Roku trochę czasu już minęło ... zima, zimno, mróz - a więc lód na rzekach. Ostatnimi czasy przejeżdżałem ponownie przez most na rzeczce, która zawsze wzbudzała we mnie ciekawość ... kiedyś miejscowi mówili, że są tam pstrągi. 

Wsiadłem więc do mojej "Zośki" i w drogę. W sumie jest to niedaleko i dojazd dobry. Tylko zegarek pokazywał, że łowić długo nie będę. Wcześniej zadzwoniłem do znajomego, który zdradził mi, że "ta" rzeczka" nie zamarza, bo ma źródliska. Na miejscu okazało się, że rzeka do której uchodzi mój "cel" zamarzła, a "cel" nie. 



Zmontowałem zestaw - Tomku - nie powiem jaki, bo to będzie niespodzianka jak się spotkamy - założyłem "miedzianą" obrotówkę i ruszyłem "pod prąd". 


Zwiad wypadł średnio. Od ujścia na łowić mogę na odcinku ok. 300 m. Potem płasko jak na stole i mało wody. A tych 300 m też miejscówek jak na lekarstwo. Po drodze widziałem kilka uciekających ryb, ale co to było, tego nie wiem. 

Pod koniec łowienia, jak już wracałem, trafiłem na miejscówkę, gdzie dno jest kamieniste i lekki spadek, powodujący drobne spiętrzenie. Postanowiłem obłowić to miejsce woblerkiem - własnej produkcji - i w trzecim rzucie przeżyłem szok, bo "coś" zaciąłem. Nagle moim oczom przy powierzchni pokazał się znajomy kształt - torpeda o fioletowawym brzuchu i lekko rudych płetwach. Wiedziałem - TAM SĄ PSTRĄGI. Nie walczyłem na siłę i ryba się spięła.  Szczęście moje jednak było przeogromne. 
 
Doszedłem do ujścia. Tam zdziwiłem się, bo rzeka na której łowiłem była większa od rzeki głównej, ale widać było dlaczego tej drugiej przyznano, że to nią nazywa się połączone koryta. Woda w rzece była bardzo trącona co pokazywało ile to ona daje wody. 
 
Dzisiejszy dzień pokazał mi, że warto szukać nowych miejsc. Może nie ma tam tyle ryb, ile na Bystrzycy, Bystrej czy Krężniczance. Ale w końcu mam i ja swoją rzeczkę. Może uda mi się znaleźć wyżej lepsze miejsca. Bo taki jest plan.