Nad Wieprzem ...



Niedzielny poranek zapowiadał się przepięknie ... słoneczko na błękitnym niebie, lekki wiaterek ... i ta błoga myśl, że przynajmniej dwie godzinku spędzę nad wodą ... nawet choroba, która mnie dopadła, nie zmąciła mi wspaniałego nastroju ...



Celem wyprawy był położony niedaleko Wieprz - jedna z rzek wschodniej Polski, przepiękna, dzika, nieuregulowana ... tym razem nie pstrągi, tylko jazie ... cóż, czasami sytuacja wymusza na nas, że jedziemy tam gdzie musimy, a nie tam gdzie chcemy ... byle by być nad wodą ...





Nad rzekę wybrałem się wspólnie z Marcinem ... tak, tym Marcinem, kolegą Tomka ... Tomek już wcześniek mi mówił, że musimy we trzech razem pojechać na ryby - nie udało się, może kiedyś się uda ...



Wspólne wędkowanie, rozmowy o pstrągach i nie tylko,  planowanie następnych wyjazdów - tak minęły nam dwie godziny łowienia... tylko dwie, bo ja więcej nie mogłem ... Marcin został wędkować dalej ... nad wodą spotkaliśmy jeszcze dwóch kolegów - Grześka i Artura i pewnie oni także kiedy skuszą się na wspólny wyjazd ....



A ryby - cóż, ryby nie są najważniejsze ... ja zaliczyłem jedną obcinę woblerka - pewnie szczupak pokazał mi, że debiut na Wieprzu nie będzie łatwy ... Marcin wrócił na tarczy - złowił okonia... a jazie nie chciały się poakzać ... choć przyroda pokazała pierwsze oznaki wiosny ....