Na nieznanych wodach ...

Każdy z nas wędkarzy marzy o swoim prywatnym „eldorado”. Miejscu, gdzie w spokoju przed innymi, będzie mógł oddać się swojej pasji. Poszukiwania często trwają latami. A czasami nie wiemy, że takie miejsce mamy tuż pod nosem. 

            Jeżdżąc po okolicy mijam różne rzeki, rzeczki czy strumienie. Zatrzymuję się na mostach, patrząc z zaciekawieniem na wodę. Czy są w niej ryby? Czy warto wejść w rosnące na jej brzegu krzaki, by spotkać się ze swoją przygodą życia?




Od kiedy zacząłem łowić pstrągi, czy to na muchę czy to na spinning, szukam rzeczek w swojej okolicy, gdzie mogę je łowić. Ostatnio ciekawość zapędza mnie na odcinki, które nie są określane wodami krainy pstrąga i lipienia. Miejsca, które zaczęły darzyć mnie rybami w czerwone i czarne kropki.

Kiedy trafiam na „nieznaną wodę” nie liczę na to, że złowię od razu rybę. Nie liczę, choć wierzę, że złowię. Na samym początku obserwuję wodę. Jak układa się nurt, jakie jest dno, a także co się w niej rusza. Bardzo dużo wiedzy dają rozmowy z „miejscowymi”. Oczywiście nigdy nie mówię, że łażę za pstrągami. Zazwyczaj mówię, że jestem pierwszy raz nad wodą, bo widziałem, że fajnie wygląda i zazwyczaj łowię okonie. Lekki fortel potrafi rozwiązać język mojemu rozmówcy i gdy tylko usłyszę z jego ust słowo „pstrąg”, to wiem że dobrze trafiłem.

Jak przygotować się do wędkowania na nieznanych wodach? Trzeba brać sprzęt, który nigdy was nie zawiódł. Jako że ostatnio łowię na lekko i krótko, to biorę lekki spinning. Do torby wrzucam pudełko z obrotówkami i jedno pudełko moich szkaradnych woblerów, bo jak jakiś zostawię na korzeniu, to nie będzie aż tak wielkiej starty. Na małej rzece takim zestawem jestem w stanie obłowić wszystkie ciekawe miejsca, a gdy trafi się ryba, to spokojnie ją wyholuję. Krótki kij daje jeszcze jedną przewagę na małej rzece – da się rzucać spod siebie, co często jest jedyną możliwością podania przynęty.

Czy znalazłem swoje eldorado? Możliwe, że tak. Mam swój ulubiony odcinek rzeczki, na który brzegi nie są wydeptane, a na krzakach nie widać śladów połamanych przez wędkarzy gałązek. A czy są tam pstrągi? Uwierzcie mi, że są.